Chrzest Jezusa w Jordanie jest uroczystą inauguracją Jego publicznej działalności. W tym momencie odsłania się coś z tajemnicy Trójcy Świętej. Otwarte niebo. W jednym momencie widzimy Syna Bożego, Ducha Świętego zstępującego w symbolu gołębicy, a z nieba rozlega się głos Boga Ojca. Każda modlitwa, każda Eucharystia i każda inna celebracja liturgiczna w kościele rozpoczyna się od znaku krzyża i słów: „W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”. Coś takiego miało miejsce nad Jordanem. Jezus rozpoczyna swoją misję objawiania Boga i zbawienia człowieka. Czyni to w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Prosty, praktyczny wniosek dla nas: cokolwiek dobrego czynimy, zaczynajmy od wezwania Trójcy i znaku krzyża. Wtedy niebo się nad nami otwiera. Jezus w momencie chrztu w Jordanie zostaje namaszczony Duchem Świętym. Namaszczenie oznacza wyznaczenie kogoś do konkretnego zadania . Ilekroć w sakramentach mamy do czynienia ze znakiem namaszczenia olejem, towarzyszące mu modlitwy odwołują się do Ducha Świętego, którego wzywamy nad namaszczanym (tak jest w chrzcie, bierzmowaniu, święceniach, namaszczeniu chorych). Duch Święty uświęca nas i uzdalnia do wypełnienia naszego powołania. Każdy chrześcijanin jest do czegoś namaszczony, czyli posłany, uzdolniony..
W sakramencie chrztu człowiek zostaje „zanurzony” w Boga. Jezus, zanurzył się w Jordanie, w rzece , po to, by człowiek mógł zanurzyć się w Bogu, w wodzie Jego nieskończonej miłości. Zesłanie Ducha Świętego na Jezusa podczas Jego chrztu miało potwierdzić, że jest On Synem Bożym. Było to potwierdzenie zewnętrzne, na potrzeby obecnych tam osób. Takie zewnętrzne znaki były potrzebne, aby ludzie mogli zrozumieć prawdy wiary. Także dzisiaj Kościół posługuje się znakami i obrzędami. Są one nam potrzebne, abyśmy łatwiej mogli przyjąć prawdy wiary. Czasem wydaje się nam, że można być wierzącym, ale niepraktykującym. Gdyby tak było, to Jezus także zrezygnowałby z wszelkich zewnętrznych form. Nie przyjąłby chrztu ani nie odwiedzał świątyni. A jednak ustanowił w Kościele sakramenty, abyśmy z nich korzystali i dzięki nim znaleźli drogę do Boga.
Mój chrzest to najważniejszy moment mego chrześcijańskiego życia. Ale to nie koniec a dopiero początek. Start mojej współpracy z Bogiem i dawania o tym świadectwa. Dajmy szansę Bogu by i o nas mógł powiedzieć: oto mój syn umiłowany.